Dropshipping. Krypto. Spekulacja i afiliacje. MLM. To już nie pojęcia z branży, a jedne z najczęściej wyszukiwanych haseł w przeglądarkach internetowych. Witajcie w czasach, w których niemal każdy myśli o otwarciu firmy i zbijaniu kokosów przy jednocześnie niewielkim wysiłku.
Bez drogi na skróty
Pokolenie Milenialsów jest zafascynowane wielkimi nazwiskami, takimi jak Steve Jobs czy Elon Musk. Przeciętny Polak zna wielkich przedsiębiorców i choć może nie chce być drugim Kulczykiem, to wierzy w możliwość sukcesu osiągniętego dzięki własnej firmie. Jednak sukces w biznesie nie zna drogi na skróty.
Owszem, czasami zdarza się „cud”, taki jak pojawienie się inwestora w dramatycznym momencie (jak w historii Chicken Salad Chick, opisywanej przez Raza), jednak w większości jest to mikstura uwarzona z dobrego pomysłu, kapitału, sprawnego zarządzania i wielu innych składników, które trzeba dodać w odpowiedniej kolejności – inaczej magiczna tynktura zważy się i zepsuje. Guy Raz ma tego świadomość i w swojej książce prezentuje sporą garść porad, popartych przykładami ich praktycznych zastosowań poprzez opowieść o biznesach, w których wspomniane rady zostały zaimplementowane.
Czy z ksiązki dowiesz się, jak stworzyć i wypromować własne marki? Czy po przeczytaniu książki będziesz wiedział więcej o powstawaniu dużych, liczących się firm? Przeczytaj naszą opinię o książce Raza i Parkera (w przekładzie Konrada Pawłowskiego) „Jak zbudowałem firmę. Prawdziwe historie przedsiębiorców”.
Osiąganie sukcesu
Książka podzielona jest na trzy części, zawierające realne problemy osób właśnie zakładających działalność, ale też tych, które mają za sobą już sporo doświadczenia jako przedsiębiorca. Każdy podrozdział jest poświęcony osobnej „poradzie”, czy też hasłu przewodniemu. Sprawia to, że publikacja jest przejrzysta i czytelnikowi łatwiej odnaleźć interesujące go fragmenty.
Sam autor pisze, że „ta książka ma na celu pomóc w osiągnięciu sukcesu takim ludziom jak ja i ty, czy jak Stacy Brown”, czyli osobom z pomysłem, którzy nie boją się ciężkiej pracy i myślą o biznesie długofalowo – przy czym niekoniecznie posiadają kapitał (finansowy czy wiedzy), tak jak wspomniana już Stacy Brown z Chicken Salad Chic.
Podsumowując, jeśli dotychczas nie posiadałeś/posiadałaś biznesu, ale masz konkretną wizję i chcesz się dowiedzieć, jak ją zrealizować, ta książka jest dla ciebie. Zresztą sam autor zadedykował książkę właśnie wizjonerom, a nie – przedsiębiorcom. Jest też to po prostu ciekawa reportażowo czy coachingowo pozycja dla wszystkich osób aktywnych zawodowo, którą momentami czyta się wręcz jak scenariusz hollywoodzkiej produkcji.
Rubikon przedsiębiorczości
Książkę czyta się jak dobry reportaż. Bohaterowie Raza są autentyczni i można się z nimi identyfikować, a sposób opisania ich historii tylko zachęca do odsłuchania podcastów autora z kolejnymi ciekawymi personami. Warstwa rozrywkowa książki jest świetnie skonstruowana i egzekwowana, przez co czas spędzony z publikacją będzie naprawdę dobrą rozrywką dla osób interesujących się biznesem.
Jak zatem wypada odsłona merytoryczna tekstu? Czy z książki można czerpać realną wiedzę i konkretne rozwiązania?
„Jak zbudowałem firmę” to raczej książka coachingowa, niż zawierająca realną wiedzę o narzędziach i rozwiązaniach dla biznesu. Fakt, że składa się głównie z „case studies” jest jej zarówno wadą, jak i zaletą. Publikację można polecić przede wszystkich jako poradnik, jak uczyć się na błędach innych początkujących przedsiębiorców. A wspomniane błędy (czy problemy) zaprezentowane czytelnikowi są przedstawione w sposób bardzo krzepiący i ciepły, co na pewno docenią początkujący ludzie biznesu. Wszak kto z nich nie mierzył się nigdy ze strachem o własne finanse, zdolność kredytową, hipotekę, kredyty, opłaty, szukanie klienta, launch pierwszego flagowego produktu etc.
Zmagając się ze strachem warto pamiętać, że błędy i porażki, jakie mogą nas dotknąć już kiedyś wydarzyły się komuś innemu. Paradoksalnie to świetna wiadomość, ponieważ możemy uczyć się z doświadczenia tych osób i korzystać z wypracowanych przez nie narzędzi i technik radzenia sobie z wszelkiej maści problemami, które spotyka na swojej drodze każdy początkujący przedsiębiorca.
Ta książka, podobnie jak podcast, na którego podstawie powstała, daje nam szanse stania się przedsiębiorcami, pokazując, że dążenie do innowacji jest jedną z podstawowych ludzkich cech. W czasach, gdy potrzeba przełomowych idei jest silniejsza niż kiedykolwiek, książka Jak zbudowałem firmę staje się bezcennym przewodnikiem dla każdego, kto chce zrezygnować ze status quo, szukając rozwiązań, które uczynią świat lepszym. Gorąco polecam.
Reid Hoffman, współzałożyciel Linkedln
Czego zabrakło
To, co zarówno jest i nie jest wadą tej publikacji to fakt, że nie jest to ostatecznie opracowanie biznesowo – poradnikowe. Co prawda wszystkie prezentowane przez autora historie są fascynujące, to jednak są momenty, w których czytelnik pokręci głową. Nagłe pojawienie się zainteresowanego inwestora czy wybuch mody na produkt wytwarzany przez lata jako hobby jawią się czytelnikowi jak dobra wróżka czy cud.
Takie momenty sprawiają, że historie tracą nie tyle na autentyczności, co wydają się jeszcze bardziej odległe od szarej rzeczywistości polskiego przedsiębiorcy i budują jeszcze większy dystans między „mną” a „tym, któremu się udało”. Dlatego redakcja poleca patrzeć na „Jak zbudowałem firmę” bardziej w kontekście coachingowym niż jak na realne odpowiedzi na skomplikowane problemy czy dogłębne analizy.
Zaskakujące jest, że autor nie raz odnosił się w tekście do idei egzekwowania wizji, pracowitości, odrzucania drogi na skróty o której pisaliśmy na wstępie tego artykułu. To, czego nam zabrakło, to komentarz np. psychologa biznesu czy specjalisty z branży, który uszczegółowiłby pewne zagadnienia – chociażby jak pozyskać inwestorów – albo nadał kontekst niektórym historiom (jak choćby fakt, że ciężko porównywać 1:1 historie z lat 90. z sytuacją przedsiębiorców w chwili obecnej).
Osoby, które już od jakiegoś czasu interesują się rozwijaniem idei biznesowych nie powinny mieć większego kłopotu z taką krytyczną analizą opowieści bohaterów z „Jak zbudowałem…”. Jednak biorąc pod uwagę fakt, że publikację projektowano pod osoby nie mające większego pojęcia o biznesie, takie komentarze dodałyby książce wartości.
Podsumowanie
„Jak zbudowałem własną firmę. Prawdziwe historie przedsiębiorców” to książka bardzo ciekawa, napisana z pasją. Czyta się ją jednym tchem, jak dobrą sensację lub… plotki o sukcesach i porażkach znajomych z branży. Czy podaje konkretne odpowiedzi? Jeśli lubisz coaching, to nie zawiedziesz się. Jeśli jednak oczekujesz realnych narzędzi i rozwiązań, zamiast porad typu „bądź ostrożny, ale ryzykuj”, to możesz się zawieść – dlatego czytaj tę publikację jako dobrą rozrywkę (którą zdecydowanie jest!).